poniedziałek, 28 września 2009

/\ Szczescie jest tak blisko...

Moze i nie zostane celebrytem, chodzacym po czerwonych dywanach i spiacym w wielkich apartamentach z dwoma nagimi laskami u boku i zaslonietymi oknami, zeby zeden paparazi nie zrobil mu zdjecia. Nie zostane znanym artysta gejem, ktory przez caly tydzien nie trzezwieje, ani szalonym wynalasca co zyje w swiecie teorii i uwaza sie za nie omylnego.
No to co?
Moge za to zostac pracownikiem miesiaca, czuc ze znam sie na swojej pracy.
Moge miec tanim kosztem fajnie urzadzony dom i madre dzieci.
Moge miec sliczny, zadbany samochod, mimo tego, ze kosztowal cztery tysiece zlotych i spala piec litrow (a w miescie szesc i pol) na sto kilometrow.
Moge miec stary komputer, na ktorym wciaz odpalam w miare nowe gry, bo tak dobrze dobralem czesci jak go kupowalem 4 lata temu.
Moge miec ladne i modne ciuchy, mimo ze zaplacilem za nie pietnascie zlotych za kilogram, a nie jak inni, 15 zlotych za centymetr kwadratowy.
Moge miec ciekawe hobby i sie w nim spelniac.
Moge miec wspalnialego psa, dla ktorego jestem calym swiatem.
Moge miec sredniej klasy sprzet rtv, na ktorym sluchanie muzyki i ogladanie filmow sprawia mi wielka frajde.
Moge gryzmolic bez sensu wzorki na kartce a4 w kratke, a potem zastanawiac sie czy aby nie jest w nich ukryta wrozba.
Wreszcie, moge spac i marzyc, ze jestem celebrytem, bohaterskim zolnierzem, wynalazca...
Moge, moge, moge!
Moge byc SZCZESLIWY, bedac ZWYKLYM czlowiekiem!

M.

Widze, ze powstal maly cykl o sensie zycia (esencji w zasadzie), blog zyje!

5 komentarzy:

umpol pisze...

I oto chodzi :D
Bo cóż innego nam pozostaje?
Jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma...

umpol pisze...

i wbrew pozorom czasem może to przynieść dużo radości...

Gałczyński pisze...

Wide Twoje roslinki;)

Ana pisze...

Ludzie mają dziś zbyt duże wymagania co do swojego bytu. Oszukują się i tworzą utopijną wizje swojego życia zatracając to co ich otacza nie doceniając nawet swojej własnej pracy bo - za przeproszeniem - ciąglem im a nawet nam żle w dupie.

Gałczyński pisze...

Mnie sie wydaje, ze od zawsze tak bylo. Po prostu czlowiek inteligentny (nie koniecznie madry!) widzi, ze inni maja lepiej i chce miec tak samo. Od zawsze tak bylo. Ludzie prosci takze istnieja do dzis i naprawde nie maja ZADNYCH wymagan co to swojego zycia. Mysle, ze kluczem do szczescia jest polaczenie tej calej inteligencji z prostota zycia (co nie oznacza,ze staje sie prostakiem!)= Madrosc zyciowa.
Czy jakos tak...;)