wtorek, 9 lutego 2010

Zaciąłem się

Zaciąłem się, nie nie żyletka. Zaciąłem się jak płyta się zacina. Zatrzymałem się w miejscu ot tak. Ciągle gram tą samą melodie. Nawet czytam kolejny raz te same ksiązki. Ostatnie miesiące to jedno wielkie deja vu jeśli chodzi o szarą codzienność. Nie mogę się wyzbyć ulubionych utworów sprzed lat. Nie mogę dokończyć tekstów powstałych przed miesiącami. Nie mogę dokończyć pozaczynanych projektów muzycznych. Na studiach popełniam wciąż te same błędy. Wciąż jadam w tym samych miejscach. I choć to może wydać się że to sprawia iż moje życie zaczyna się układać to wcale tak nie jest. To tak jak bym nagle zatrzymał się w biegu ,w pół kroku w chaosie który miał już się układać. Taki real life slow motion efect. OT taki ze mnie wybrakowany towar, może za szybko się zużywam. Wiadomo na rysy trzeba wylać spirytus wtedy płyta przez jeszcze jakiś czas będzie chodzić ale ile można do cholery?  Ile razy jeszcze będę się tak zacinał?Może tak musi być taki etap zdziadzienia kompletnego?Najgorsze że to mi się podoba jak tym królikom* z filmu.  Potrzebne mi są zmiany ale się zaciąłem permanentnie. I tylko można dodać to tego tekstu jako podkład utwór U2 -Stuck in the moment.






*królik po berlińsku