środa, 22 grudnia 2010



10/11,
czyli kilka słów o czasie
część 1
POSTANOWIENIE


Stary rok się kończy, a nowy ma zacząć. I właściwie nic nie zmienia się prócz pisowni w dacie. Nie jesteśmy nagle o rok starsi, ale pewnie nagle zaczniemy o tym myśleć. Ziemianie mają głęboką potrzebę obchodzenia rytuałów przejścia. Ja nie jestem również tej potrzeby pozbawiony, wręcz napawam się nimi, wyczekuję i spełniam się w naszej liminalności, której z końcem grudnia dotykamy. Aby zrozumieć pojęcie liminalności należałoby sięgnąć do jego genezy, czyli badań Arnolda van Gennepa i Victora Turnera. Nie rozwodząc się nad tym zbytnio odsyłam do studium Les Rites de passage Gennepa z 1908 roku. Według niego tradycyjne społeczeństwa funkcjonują w obrębie niepisanego porozumienia, wedle którego życie człowieka rozwija się w sekwencjach dyskretnych jakościowych zmian z jednego stanu egzystencji do drugiego. Tak np. ze stanu bycia dzieckiem do dorosłości. Rytuały przejścia podkreślają nieciągłość spowodowaną zmianami i są czymś w rodzaju drzwi, które można przekroczyć tylko raz. Rytuały konstruuje się w ten sposób, by zainstalować poczucie, że nie ma już powrotu do starego bez pogwałcenia psychologicznych i społecznych "zasad gry" (np. powrót do dzieciństwa). Etap rytuałów granicznych jest określany właśnie jako liminalność. Kategoria ta wywodzi się z łacińskiego limen, oznaczającego 'próg, granicę'. W etapie liminalnym jest się pomiędzy stabilnymi, ustrukturowanymi stanami egzystencji, w stanie przejściowym. Jest to czas refleksji nad stanem egzystencji, który się opuszcza, i nad tym stanem, do którego się przechodzi. To tradycyjne wymaganie namysłu w stadium liminalnym sygnalizuje, że przejście z jednego stanu egzystencji do drugiego wymaga poszerzenia świadomości i ponownego zorganizowania struktury świadomości. Etap liminalny zazwyczaj oznacza czas głębokich przemian, a stare modele świadomościowe tracą swoją użyteczność i zasadność. W tym także okresie dokonać mogą się rzeczy, które nie będą miały miejsca w nowym stanie egzystencji, ani które nie wydarzyły się w poprzednim stanie.

Na przełomie nowego i starego roku, zwykliśmy robić dwie ważne z perspektywy pisania na blogu rzeczy. Po pierwsze jest to podsumowywanie roku minionego w zakresie zdobytego doświadczenia, odniesionych sukcesów, porażek i często jak ma to miejsce w moim przypadku pochylenia się nad własną kondycją i stopniem wykorzystania zasobów umysłowych. Zaznacza się też potrzeba wspominania najważniejszych momentów celem przeniesienia ich, zabrania ze sobą w nowy rok lub w obawie przed zapomnieniem w obliczu nieznanego (być może gorszego). Tyle w skrócie. Po drugie natomiast mamy skłonność do składania deklaracji, postanowień i oczekiwań, które mamy zamiar realizować w nowym stanie egzystencji. Próbujemy przenieść, jak wspomniałem już wyżej, część z poprzedniego stanu do nowego jednocześnie odcinając się od niepowodzeń i niedomagań. W pewnym zakresie udaje nam się to jednak innym razem trudno jest powrócić do poprzedniego stanu z pełną akceptacją społeczeństwa. Notkę tę mam zamiar poświęcić właśnie określeniu jaki ma być nadchodzący rok, a dopiero będąc w nim planuję popełnić wpis podsumowujący 2010 rok. Jest to w dużej mierze przypadkowy pomysł, jednak lepiej będzie najpierw poznać postanowienia nie znając doświadczeń z jakich się zrodziły. Martwię się tylko, że nikt nie będzie chciał oczyścić mnie z zarzutów po przeczytaniu podsumowania roku, który mija. Postaram się jednak opisać swój rok jak najrzetelniej, by godnie bronił postanowień.

Przede wszystkim rok 2011 ogłaszam rokiem statystyk. Oznacza to, że w podsumowaniu nadchodzącego roku jak Bóg pozwoli i dożyjemy, zamieszczę liczby, a nie opisy. Oczywiście zostaną one opatrzone komentarzem. Większość dziedzin dotychczasowego życia z wprowadzonymi zmianami zamierzam właśnie tak przedstawić. Zmiany polegać będą często na jak najefektywniejszym zmniejszaniu liczb, a w innych przypadkach ich zwiększaniu. Ilość spożytego alkoholu postaram się ograniczyć do minimum na przykład, podobnie wypalonych papierosów, natomiast ilość posiadanych kobiet zamierzam doprowadzić do postaci dwucyfrowej ze szczegółowym podziałem rodzaju relacji. Zbliżający się rok zatem generalnie bazował będzie na prostowaniu doświadczeń z roku bieżącego. Z tym, że niektóre dziedziny będę się starał tłumić inne wyprowadzać na pozycje wiodące. Będzie to zdecydowanie rok pick-up'u i NLP obfitujący w wiele trzeźwych dni. Ważnym, a zupełnie nowym postanowieniem jest pozbycie się z mojego otoczenia wszelkiej maści dupków i palantów. Sukcesywnie odbierał będę wpływy, tym którzy wykazują najwyższy współczynnik robienia mnie w chuja. Będą oni ścigać się na punkty (przyznawane w odczuciu subiektywnym) wraz z którymi spadać będzie ich wpływowość i zaufanie. Z racji zbliżających się świąt wprowadzę jednak istotny prezent. Punktację prowadzić będę od nowego roku i nie będę liczył niczego wstecz. Każdy więc startuje z czystym kontem. Taka tabula rasa w bonusie pod choinkę. Zdaję sobie sprawę z tego, że trudno będzie zerwać etykietę przyklejoną już do niektórych, muszę jednak mieć na uwadze to, że i oni mogą mieć noworoczne postanowienia. Całkiem możliwe, że z powodu wielu sytuacji odczuwają wyrzuty sumienia i będą się starać to zmienić i poprawić w nadchodzącym roku. Jako zagorzały zwolennik usprawiedliwiania wszystkiego i wszystkich, jestem w stanie taka sytuację przyjąć. Z tym jednakże zastrzeżeniem, że amnestia nie obejmuję tych, których usunąłem już ze swojego kręgu w bieżącym roku. Więcej będzie o nich w podsumowaniu 2010. Tak radykalne środki jestem zmuszony podjąć po ostatnich doświadczeniach i przemyśleniach na temat tego z kim się zadaje, co z tego mam, co mają z tego inni. Prognozuję wymianę dawnego otoczenia nawet w 70% na nowe. To stanowi kolejne postanowienie. Zamierzam zjednać sobie ludzi kreatywnych, rozsądnych, odnoszących sukcesy, sumiennych i rzeczowych. Niezdecydowanych looserów zamierzam wysłać na księżyc. To z pewnością dla wielu przykre słowa, ale wkurzają mnie nie tylko dlatego, że przypominają mi dawne życie, oni mnie w nim po prostu zatrzymują i hamują w gięciu do przodu. Dokonuję więc teraz oficjalnego podziału własnego otoczenia na trzy grupy: przegranych z dużym potencjałem, nędznych kombinatorów i wygranych co do których, albo nie mogę mieć, albo nie nabyłem jeszcze zastrzeżeń. Nędznych kombinatorów w przeciągu roku zamierzam się zupełnie pozbyć z jakichkolwiek wzajemnych zależności. Kolejnym społecznościowym postanowieniem obok stworzenia imponującej sieci kontaktów i posiadania imponującej ilości kobiet jest odnowienie znajomości powiązanych albo z wyrzutami sumienia, albo z niebywałą sympatią. Znaczy to mniej więcej tyle, że w wielu przypadkach chodzić może o uspokojenie własnego sumienia z powodu wygaśnięcia dawnych znajomości. Mam jakieś poczucie winy, którego nie chce usuwać za pomocą NLP tylko należycie. To postanowienie jednak pochodzi z poprzedniego roku. Miałem przez cały rok organizować jakieś miłe ogniska, wpadać z wódeczką do dawnych ziomków. Skończyło się na jednym ognisku i kilku znajomych z którymi piłem już ciągle co niekoniecznie szło w dobre. Dalsza część należy już do podsumowań poza tym. Część przelanej w nadchodzącym roku wódki ma być zatem według tego co deklaruje uspokojeniem poczucia winy jakie każdy z nas ma z racji zerwanych znajomości. A część z tej wódeczki będzie odnowieniem znajomości, które są ważne, ale wygasły z powodu odległości, braku czasu itd.

To chyba sporo jak na rozwój duchowy. Problemem jest to, że reszta postanowień ma również wpływ na rozwój umysłu, ducha i przestrzeni. Ma znaczenie w kształtowaniu modelu świata, ale znacznie mniejsze. Może natomiast wpływać na nie znacząco pośrednio. Tak np. postanowienie zdobycia pracy związane będzie z przeprowadzeniem się do wielkiego miasta, a to zaowocować może znacznymi zmianami w osobowości. Nie bacząc jednak na przyczyny i skutki, nie bawiąc się w gdybanie i jasnowidztwo deklaruje kilka gałęzi do rozwinięcia. Zamierzam zabrać się za wspinaczkę, zrobić jakiś kurs i czerpać z tego masę radości. Chce się nauczyć wreszcie języka angielskiego. Zamierzam jak wspomniałem podjąć niebanalną pracę, która będzie skutkować rozwojem kierunkowym. I zamierzam do końca 2011 zrobić...hmm... pierwszą dużą bańkę. No, nawet jeśli nie to warto postawić sobie wysoką poprzeczkę. Pominę postanowienia typu: więcej pracować, mniej się lenić, być miłym dla wszystkich, zrobić masę i rzeźbę, biegać z pieskiem, kochać mamusie...oczywiste kwestie. Dobrym i wystarczającym podsumowaniem tej notki byłyby słowa: bogactwa, kobiety, sukcesy i leżaczek. Z racji tego, że w rok trudno to osiągnąć, dokonam podsumowania w punktach (przy okazji dla tych którym nie chciało się wszystkiego czytać):

1.Wstrzemięźliwość alkoholowo-tytoniowa
2. Rozwój umysłu
3. Rozwój seksualny
4. Odsunięcie bałwanów od ważnych stref mojego życia
5. Zdobycie nowych wartościowych znajomych
6. Odnowienie starych, acz przyjemnych znajomości
7. Odniesienie wyraźnych sukcesów na polu towarzyskim i finansowym oraz spełnienie się w pasjach

Wytłuściłem priorytet. Szczególnie rozwój umysłu i efektywne korzystanie z tego co oferuje zapewni mi realizację pozostałych punktów. Nie mam na myśli rozwoju w stylu ślęczenia przed książkami. Chodzi mi o kształtowanie i rozbudowę modelu świata. Po takim zestawieniu głównych postanowień pozostaje je tylko sumiennie wypełniać i kontrolować.
Jeżeli mamy okazję cokolwiek podsumować, postanowić, zmienić i nie zaszkodzimy sobie tym, to nie jest dla mnie ważne zupełnie w tej chwili czy coś się uda czy nie. Wchodząc w grudniowy okres liminalny nie ukrywam, że odczuwam z pewnym dreszczykiem chęć zmiany stanu egzystencji na inny w przestrzeni mojej duszy. To napawa pożądaną nadzieją, optymizmem, lekkim motylkiem stresu i niepewności, który jeszcze bardziej mnie gila i taktuje, czuję, że się nie cofam. Życzę wam wszystkim możliwie najbardziej udanych okresów nieliminalnych i pięknych chwilek w nadchodzącym dwa zero jeden jeden.