+ Wyszliśmy...
Rozwiana zielona kurtka,
a w niej wysoki, chudy człowiek
o luźnym, tanecznym kroku.
Setki pomysłów i miłość do muzyki.
Pamiętam czasy, gdy wszelkiego typu używki były integralną częścią naszego życia. Byłeś wtedy przewodnikiem w naszej małej psychodelicznej rewolucji. Miałeś w sobie jakąś iskrę, która zarażała innych. Coś jakby inne spojrzenie na świat. Trochę większy dystans do siebie i innych.
Parę lat minęło, wszyscy trochę podrośliśmy, kroczymy już własnymi ścieżkami. Rozeszliśmy się w różne strony. Praktycznie się teraz nie widujemy. Może to odległość, a może brak czasu. Może różne, już teraz, poglądy na życie.
Nauczyłem się jednak od ciebie by czerpać z życia ile się da. To była ważna lekcja, bo w końcu „nudzą się tylko nudni ludzie”...
Dziś patrząc na to wszystko żałuje tylko jednego – nieśliśmy wtedy dynamit, który jak u Fisza wypełniony był miłością, i utopiliśmy go w wódce. W którymś momencie przekroczyliśmy niewielką granicę, za którą już nic nie ma... I skończyły się czasy, gdy niespiesznym krokiem przemierzaliśmy okolice.
Gdy teraz siedzę i wspominam te dawne, dobre czasy, jest tyle rzeczy, o których mógłbym napisać... Jednak ta notka jest dla mnie tylko pretekstem do prywatnej wycieczki, małej podróży do przeszłości. Podsumowania pewnego etapu, z którego nigdy dotąd się nie rozliczyłem, w nadziei, że uda się do niego wrócić.
Wuja – na sentymentalnej fali, która od jakiegoś czasu mnie nie opuszcza (może to ta wiosna obudziła we mnie tęsknotę tak samo jak budzi naturę do życia po zimie)
[...w tej samej kurtce...]
3 komentarze:
Co taka cisza?
Jak zawsze o tej porze roku
Zasada że im było cieplej tym mniej pisaliśmy nadal obowiązuje...
Prześlij komentarz